Tuesday 1 August 2017

MAŁA RYBKA EZRA


Ezra był małą rybką, tak na prawdę malusieńką. Był najmniejszy w swojej rodzinie. Przez wiele lat miał nadzieję, że urośnie, ale tak się nie stało. Udawał, że wszystko jest w porządku, ale w głębi serca bardzo się wstydził. Czuł, że jest kimś mało ważnym i zastanawiał się, dlaczego Bóg stworzył go takim bardzo małym. Cały czas porównywał się z innymi rybami, które spotykał.

- Ah, jakie długie i zaokrąglone łuski - powiedział patrząc na przepływającą rybę, która wyglądała bardzo elegancko.
- Jak bardzo chciałbym umieć tak pływać - pomyślał, gdy długa ryba śmignęła tuż nad nim.
- Jaka piękna - westchnął patrząc na jaskrawo kolorową rybkę pląsającą wsród skał.



Pewnego dnia wydarzyło się coś dziwnego. Ezra spotkał małą sardynkę. Była ona jeszcze mniejsza niż on, ale myślała całkiem inaczej niż Ezra.
- Co słychać? - zapytała pewnie sardynka, która miała na imię Boaz.
- Cześć, jak się masz? - odpowiedział Ezra, lekko zaskoczony pewnością siebie tej małej rybki.
- Nie mogłoby być lepiej. Przegoniłem kilku rybaków. Próbowali złapać mnie w swoje sieci, już prawie mnie mieli, ale byłem dla nich za szybki - odpowiedział zuchwale.
- Wydajesz się być bardzo pewny siebie - powiedział Ezra.
- A dlaczegoby nie? Bóg mnie takim stworzył. Mały, ale szybki! - zaśmiał się Boaz.
- Chciałbym być szybki - smutno odpowiedział Ezra.
- Wiesz, kolego, Bóg stworzył wszystkich tak, że każdy z nas ma jakiś cel. Ty po prostu jeszcze swojego nie odkryłeś! - odpowiedział Boaz z uśmiechem.


To zmusiło Ezrę do myślenia. Bóg ma dla niego cel. Dla mało ważnego Ezry. Cały tydzień nie mógł przestać o tym myśleć. Co niby Bóg mógłby dla niego mieć? Właśnie wtedy, gdy tak się zastanawiał, zagapił się i wydarzył się wypadek. Gdy przepływał pomiędzy skałami, coś błyszczącego i twardego wylądowało mu na głowie. Ezra z zaskoczenia złapał powietrze i w tym momencie ten błyszczący przedmiot zjechał mu po nosie prosto do pyszczka i wylądował w jego brzuchu. Czuł, że coś mu stuka w środku. Powinien być zmartwiony tym wypadkiem, ale nie wiadomo z jakiego powodu Ezra był bardzo podekscytowany. To uczucie było z nim przez cały ten i następny dzień. Tak na prawdę, czuł się tak przez cały tydzień.



Pewnego poranka Ezra obudził się z bardzo głęgokiego snu. Śniło mu się, że spotkał króla. Król bardzo mu dziękował, ale on nie wiedział dlaczego. Po raz pierwszy w swoim małym życiu Ezra był szczęsliwy.
- Idę popływać - powiedział. Nie zauważył nad sobą w wodzie żyłki od wędki, wszystko co widział to soczysta przynęta. Otworzył swój pyszczek i już był złapany. Do góry, do góry pędził przez wodę jak torpeda. Potem poczuł, że ktoś otwiera mu pyszczek i sięga po tą błyszczącą rzecz, którą wcześniej połknął. Była to srebrna moneta. Zdążył tylko popatrzeć w oczy rybakowi, który go trzymał i zaraz został wrzucony spowrotem do wody.


Ezra pływał w kółko przez długi czas. Nie rozumiał wszystkiego, co się mu przydarzyło, ponieważ był tylko małą rybką, ale wiedział, że w jakiś sposób komuś pomógł. Może ten ktoś był królem. Od tego czasu nigdy nie porównywał się już z innymi rybami. Czuł się kimś wyjątkowym i nikt nie był w stanie mu tego odebrać.
My wiemy dlaczego był wyjątkowy, prawda?

(Na podstawie opowieści z Ewangelii Mateusza 17:24-27)


No comments:

Post a Comment